Trochę mi smutno z tego powodu, ale czas pożegnać się z Chorwacją.
Dziś mam dla Was ostatnią część z wycieczki do tego niesamowitego kraju.
Zacznijmy od Zadaru, bo właśnie tam udaliśmy się po odwiedzeniu Trogiru.
Tym razem nietypowo zaczęliśmy od szukania plaży. Normalnie robiliśmy to drugiego dnia, ale w Trogirze nie udało nam się odwiedzić żadnej, dlatego musieliśmy nadrobić zaległości.
W Zadarze okazało się, że nie jest to takie proste, bo w większości miasto otacza betonowy brzeg.
Po kilku godzinach szukania udało nam się znaleźć malutki kawałek plaży i wcisnąć się pomiędzy ludźmi.
Powiem Wam, że ostatecznie... było warto.
Generalnie sam Zadar nie zrobił na nas dobrego wrażenia przy pierwszym poznaniu. Miasto nie wygląda na zbyt turystyczne i początkowo żałowaliśmy, że wybraliśmy akurat to miejsce jako jeden z celów naszej podróży.
Choć pozostałości po Starożytności zawsze robią wrażenie (bo jakby nie było zachowały się przez tyle wieków), to w Zadarze wygląda to tak jakby były one pozostawione same sobie. Jakby zupełnie nikt się nimi nie przejmował.
Odniosłam wrażenie, jakby każdy zaczął po prostu budować obok budynki, używając swojej własnej wyobraźni. Wiecie... nie mam nic przeciwko temu, ale to jednak ścisłe centrum starego miasta.
W moim odczuciu, przydałoby się określić wspólną wizję, bo to jednak wizytówka.
Nawet park, który znaleźliśmy był mocno... zielony. Było to po prostu ładne, zielone miejsce idealne do odpoczynku, ale bez większego szału.
Widzieliśmy też po drodze kilka muzeów, ale umówmy się... kto na wakacjach ma ochotę chodzić po zamkniętych pomieszczeniach, gdy na zewnątrz świeci słońce, a temperatura przekracza 30 stopni.
Jednak wieczorem całkowicie zmieniliśmy zdanie o Zadarze. Dopiero wtedy to miasto zaczęło naprawdę żyć. Park zamienił się w pięknie oświetlony bar, a przy zabytkowych murach rozkręciła się niezła impreza.
Zaczęliśmy żałować, że musimy wyjeżdżać z samego rana.
To jednak nie koniec opowieści o Zadarze :)
Muszę wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, a zarazem największej atrakcji, która wieczorem przyciąga masę ludzi.
Mowa o Organach Morskich, które powstały w 2005 roku. Wydają one dźwięki pod wpływem fal, a także pływów morskich. Postaram się Wam to jakoś zobrazować:
Każdy ze schodów ma widoczne na zdjęciu poniżej szczeliny, do których wpada woda.
Schody mają różną wysokość, tak więc im większe fale, tym na wyższe stopnie dostaje się woda, a tym samym przez widoczne niżej otwory, możemy usłyszeć więcej różnorodnych dźwięków.
A teraz przykład melodii, którą możecie usłyszeć siedząc na schodach. Jak dla mnie, jest naprawdę hipnotyzująca. Kojarzy mi się z syrenim śpiewem.
Dodatkowo obok Morskich Organów znajduje się "Pozdrowienie Słońca".
Koło to zostało zrobione z wielu szklanych płyt solarnych i po zachodzie słońca mieni się wieloma barwami.
Załączam Wam filmik i od razu przepraszam za dźwięki, ale jak już wspomniałam - wieczorem gromadzą się tam tłumy, a zachwycone dzieciaki piszczą z radości.
I jeszcze ostatnia rzecz dotycząca Zadaru.
Podobno są tam najpiękniejsze zachody słońca. Sami oceńcie.
Do dobrze, to jeszcze kilka foteczek i ruszamy dalej :)
Z samego rana wyjechaliśmy z Zadaru do stolicy Chorwacji - Zagrzebia.
Po pierwsze dlatego, że była przed nami daleka droga, po drugie dlatego, że chcieliśmy odwiedzić jeszcze Jeziora Plitwickie.
W tym przypadku pozwolę sobie po prostu pokazać Wam zdjęcia, bo miejsce zapiera dech w piersiach i koniecznie, ale to koniecznie musicie je zobaczyć jeśli wybieracie się do Chorwacji.
Na terenie tego parku narodowego znajduje się 16 jezior krasowych, które położone są na różnych wysokościach. Woda przelewa się z jednego do drugiego, tworząc zjawiskowe wodospady. Również sama przyroda zachwyca.
Do wyboru macie różne trasy. My wybraliśmy kilkugodzinną, podczas której dostaliśmy się autokarem na sam szczyt, a potem stopniowo schodziliśmy w dół. Dodatkowo mieliśmy okazję przepłynąć łodzią z jednego brzegu jeziora na drugi.
Woda jest niesamowicie czyta, a w niektórych miejscach poruszacie się po drewnianych schodach, mając pod nogami bystry nurt.
Była to jedna z najlepszych atrakcji podczas naszych wakacji. Gorąco polecam.
Przenieśmy się teraz do Zagrzebia. Samo miasto niezbyt mnie zachwyciło. Stolica ma ładny rynek oraz dużo muzeów do zwiedzenia. My byliśmy jednak już naprawdę zmęczeni wycieczką, dlatego postawiliśmy na odpoczynek przed powrotem.
Mieszkaliśmy na rynku, dlatego mogliśmy zobaczyć jak wygląda życie w centrum tego miasta. Pod nami z samego rana rozstawili się tragarze. Na kramach można było kupić świeże produkty.
Podczas zwiedzania miasta, natrafiliśmy również na przemarsz parady równości. Było to ciekawe przeżycie, bo nigdy nie byłam osobiście świadkiem takiego wydarzenia.
Cały wyjazd do Chorwacji uważam za bardzo, ale to bardzo udany. Były to jedne z najlepszych wakacji w moim życiu.
Polecam Wam także przemieszczanie się z jednego miejsca na drugie. Jest to trochę męczące, ale dzięki temu wiele zwiedzicie i na pewno nie zaznacie nudy :)
Jeśli macie jakieś pytania, bo coś Was zainteresowało, albo po prostu sami wybieracie się do Chorwacji i chcecie wiedzieć co jest godne polecenia, piszcie śmiało - chętnie pomogę.
Comments