Wydaje mi się, że przyszedł już odpowiedni czas, bym uchyliła Wam rąbka tajemnicy w temacie zmian w moim życiu.
Tak się składa, że już wkrótce czeka mnie jedna z największych. Dobra, było ich już kilka, ale ta zdecydowanie znajdzie się w czołówce.
Zacznijmy od tego, że nigdy nie spodziewałam się, że moje życie potoczy się właśnie w ten sposób. Człowiek wyobraża sobie swoją przyszłość, snuje wielkie plany, a ostatecznie okazuje się, że i tak nic z tego, bo czeka na nas zupełnie inny plan. To od nas zależy czy go zaakceptujemy, czy będziemy walczyć.
Ja od kilku lat staram się brać wszystko to, co los mi przygotował. Oczywiście, zaliczają się do tego również niemiłe rzeczy, których chciałabym uniknąć, ale niestety nie jest to możliwe. Nasze życie nie może być przecież tylko usłane różami bez kolców :)
Tak poważnie - gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że zamieszkam w Holandii albo w innym miejscu poza granicami Polski, to pewnie zaczęłabym się śmiać i mówić, że to niemożliwe. A dzisiaj proszę... jestem tutaj już 3 lata. Od tego momentu wiele się zmieniło, a ja zdałam sobie sprawę, że w moim życiu nie powinnam mówić słowa nigdy.
W końcu nieprzypadkowo zostałam Szaloną Wiewiórą :D
Wracając jednak do głównego wątku. Jak wiecie, lubię zmiany, a prawda jest taka, że od kilku miesięcy czuję ogromną nudę w moim życiu. Po pierwsze dlatego, że koronawirus mocno ograniczył mi możliwość zwiedzania świata. Po drugie dobija mnie ostatnio holenderska pogoda i fakt, że o godzinie 17 jest już ciemno (wiem, wiem... lepsze to niż 16 w Polsce). Niestety brak słońca powoduje, że nie mam kiedy naładować baterii. Wreszcie po trzecie - siedzę w jednym miejscu już ponad rok.
I właśnie w tym ostatnim aspekcie nadszedł czas na zmiany.
Mój praktycznie cały wolny czas pochłania ostatnio pakowanie i szykowanie się do przeprowadzki. Gdzie? To pozostanie jeszcze moją słodką tajemnicą, którą na chwilę obecną znają tylko bliskie mi osoby :) Resztę z Was muszę uzbroić w jeszcze trochę cierpliwości.
A tak z ciekawości... lubicie się pakować? Ja osobiście niezbyt, ale świadomość, że już wkrótce wszystko się zmieni poprawia mi nastrój. Największy problem mam z ciuchami oraz kosmetykami, bo jak większość kobiet - mam ich całkiem sporo. Dodatkowo mam w sobie coś ze zbieracza. Zawsze uważam, że coś może się przydać i nie przeszkadza mi nawet fakt, że wyjęłam tę rzecz po roku leżakowania w szafie. Ale wiecie... nigdy nie wiadomo, więc najczęściej pakuję ją do torby, a w nowym miejscu wstawiam znów do "szafowej otchłani".
Jednak tym razem postanowiłam, że będzie inaczej i pozwolę mężowi zrobić porządki w rzeczach. On ma do tego mniejszy sentyment niż ja :)
Dobrze już, dość narzekania. Z pozytywnych rzeczy - jak dla mnie, pakowanie zwiastuje również coś nowego, a to bardzo mnie ekscytuje i daje motywację do pracy :D
Nie spodziewałam się jednak, że przez trochę ponad rok, można nagromadzić tyle rzeczy... posegregowanie i sensowne poukładanie tego wszystkiego, jak i wrzucenie niepotrzebnych przedmiotów zajęło nam już cały weekend, a końca wciąż nie widać. Chociaż powoli czuję, że staję się w tym ekspertem.
Trzymajcie kciuki i dajcie znać czy macie jakieś rady jeśli chodzi o przeprowadzki.
Z mojej strony obiecuję, że już niedługo dowiecie się dokładnie jakie zmiany zajdą w moim życiu.
Comments