3....
2...
1...
Zaczynamy podróż po Chorwacji!!!
Pozwólcie, że przeprowadzę Was przez ten przepiękny kraj w kilku postach. Wierzcie mi... jest o czym pisać, dlatego będę Wam dawkować emocje :)
Dziś zaczynamy przygodę, dlatego też pozwolę sobie na małe wprowadzenie.
Po pierwsze od bardzo dawna nie byłam na wakacjach, więc było to dla mnie ogromne przeżycie i całkowite oderwanie od rzeczywistości.
Po drugie po raz drugi w życiu leciałam samolotem (a już po pierwszym się w tym zakochałam), więc już od dnia wylotu skakałam z radości jak małe dziecko.
Po trzecie KOCHAM morze i naprawdę mogłabym mieszkać blisko jednego z nich.
Możecie się więc domyślać, jak bardzo pragnęłam tej wycieczki i z jakim nastawieniem ruszyłam w świat.
Wakacje mieliśmy zaplanowane już dużo wcześniej. Chcieliśmy zrobić wycieczkę objazdową po Chorwacji, dlatego wybraliśmy kilka punktów, które postanowiliśmy odwiedzić i wynajęliśmy w nich mieszkania od prywatnych osób.
Początkowo lot mieliśmy zaplanowany do Dubrownika, gdzie też zaczynała się nasza podróż, ale czymże byłyby wakacje, gdyby nie przygody. W międzyczasie odwołali nasz lot i mieliśmy do wyboru dwie opcje - albo lecieć kilka dni później skracając sobie wypoczynek, albo lecieć dzień wcześniej do Splitu. Jak dla mnie - wybór mógł być tylko jeden :D
Polecieliśmy do Splitu. Wynajęliśmy samochód i spotkała nam przy tym pierwsza, miła niespodzianka, bo zamiast zamówionego (najtańszy jaki znaleźliśmy w ofercie, bez klimatyzacji oraz nawigacji - wiecie jak jest "Polaki cebulaki"), dostaliśmy nowe auto, którym przejechano dopiero 6 tysięcy kilometrów z klimatyzacją, jak również nawigacją. Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że stało się tak, a nie inaczej i już nigdy przy zamawianiu samochodu nie będę aż tak marudzić przy kosztach. Po czym jeszcze tego samego dnia udaliśmy się do Dubrownika.
Na miejsce dotarliśmy późnym wieczorem. Byliśmy zmęczeni, głodni i kompletnie nie mogliśmy znaleźć parkingu.
Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że Dubrownik jak się okazało jest bardzo drogim miastem i początkowo byliśmy przerażeni cenami za wszystko.
Jednak po godzinie szukania miejsca do zaparkowania (mieszkanie wynajęliśmy w samym centrum, gdzie wszędzie są strefy tylko dla mieszkańców), byliśmy już tak styrani, że przestaliśmy zwracać na to uwagę, uznając że lepiej trochę więcej zapłacić, ale mieć to już za sobą. Godzina parkowania kosztowała nas 50 kun. Rano znaleźliśmy tańszy parking i przestawiliśmy auto. Co prawda był trochę daleko, ale lepsze to niż wydanie całej kasy w pierwszej miejscówce.
To jednak nie koniec pierwszego dnia, bo jak już wspomniałam byliśmy bardzo głodni, a nie mieliśmy ze sobą nic konkretnego do jedzenia. Odświeżeni, z nową energią wyszliśmy na miasto przed północą.
Jak zwykle nie mogło obyć się bez problemów, bo już przy pierwszym miejscu do którego zajrzeliśmy okazało się, ze względu na koronawirusa wszystkie lokale mogą pracować tylko do północy i nigdzie nie serwowali już jedzenia.
Udało nam się tylko usiąść na szybkiego drinka, którego musieliśmy wypić w 15 minut, a potem dokupić kilka piw.
Nie poddając się ruszyliśmy w stronę domu, myśląc nad nowym planem. I nie uwierzycie, ale się udało.
Całą drogę do Dubrownika, żartowaliśmy że zjedlibyśmy kebaba po dojechaniu - nasze modły zostały wysłuchane, bo to jedyne miejsce, które zastaliśmy otwarte. I to tuż pod naszym domem.
Poinformowano nas, że miejsce czynne jest jedynie do pierwszej, więc na szybkości zamówiliśmy chamskie burgery, a dodatkowo dostaliśmy do spróbowania ciepłego trunku domowej roboty - rakiji.
Ostatecznie to był najlepszy wieczór wrażeń jaki mogłam sobie wymarzyć, ale nie ostatni, bo podczas tej podróży mieliśmy ich całkiem sporo.
(widok z okna)
Przejdźmy jednak do kolejnego dnia, który spędziliśmy na zwiedzeniu murów miejskich. Dosłownie przeszliśmy nimi dookoła miasta. Szczerze? - To było najbardziej zadbane, najlepiej zachowane i najpiękniejsze stare miasto jakie kiedykolwiek widziałam.
Dodatkowo to właśnie tam nagrywano sceny do "Gry o tron". Serdecznie Wam polecam odwiedzenie tego miejsca. Tylko nie o 12 w południe, w 33 stopniowym skwarze. Nie popełniajcie naszego błędu i zdecydujcie się na lepszą porę :)
Chodząc po Dubrowniku warto zaglądać nawet w najmniejszą dziurę. Dzięki snuciu się po mieście oraz szukaniu wrażeń, udało nam się natrafić na bar zrobiony na skałach zaraz za murami miejskimi, nad samym morzem. CUDOWNIE!!!
Drugiego dnia udaliśmy się na plażę. Tak krystaliczną wodę widziałam po raz pierwszy (ale nie ostatni podczas tej wycieczki). Pływanie z widokiem na góry, zamek i wyspy to coś co koniecznie trzeba przeżyć. Było niesamowicie.
Wszystko byłoby idealne, gdyby nie ceny oraz problem z parkingiem. To naprawdę może odstraszyć, ale mimo wszystko myślę, że powtórzyłabym jeszcze wizytę w tym mieście, bo naprawdę warto.
Tylko, że na pewno wybrałabym się tam bez samochodu i maksymalnie na kilka dni.
Kolejna część z następnymi przygodami z Chorwacji już za tydzień :)
Comments