top of page
Zdjęcie autoraszalonawiewiora

Dobra strona pandemii?

Ostatnio mocno narzekam na pandemię.


Szczerze mam jej dość. Wiem, wiem... nie tylko ja. Chyba każdemu się już przejadła.


Koronawirus mocno utrudnia nam życie - wyjazdy na wycieczki, śluby i inne imprezy rodzinne, spotkania ze znajomymi, wyjścia do kina, klubu, czy na siłownię.


Choć przyzwyczailiśmy się już do obecności wirusa, to mocno komplikuje on codzienne funkcjonowanie.


Jednak natknęła mnie dziś myśl - jak moje życie bardzo zmieniło się od tego czasu i ilu rzeczy udało mi się nauczyć.


Mocno poprawiłam swoje umiejętności makijażowe (to już wiecie), a przynajmniej mam taką nadzieję. Ja sama widzę poprawę.

Ale to nie wszystko.


Poprawiłam swoją sprawność fizyczną oraz sylwetkę podczas ćwiczenia w domu. Wyrobiłam w sobie systematyczność, bo zwyczajnie mam na to czas. Dodatkowo bardziej zwracam uwagę na to co jem, bo nigdzie mi się nie śpieszy (poza pracą oczywiście).


Co się z tym wiąże - więcej gotuję i piekę. Od czasu do czasu uda mi się nawet przygotować jakieś ciasto :D


Na zdjęciu akurat ciasto marchewkowe, do którego zrobienia zmotywowała mnie kuzynka męża. Będąc w Polsce mieliśmy okazję ją odwiedzić i podobne miałam okazję zjeść u niej. Nie mogłam więc sobie odmówić przygotowania takiej pyszności w Holandii.


Ostatnio mocno wciągnęłam się również w uprawę domowych roślin doniczkowych. Zawsze lubiłam mieć zielono w domu. Chyba odziedziczyłam to po mamie. U niej nawet jak brakuje miejsca na parapecie, to i tak znajdzie się malutki zakątek na nowego, zielonego przyjaciela. Ja zaczynam mieć tak samo. Jakoś tak mi przyjemniej w domu, kiedy dookoła stoi pełno kwiatów. Pod warunkiem, że nie zapominam ich podlewać :D



Ponadto poszłam o krok dalej i wzięłam się za uprawę roślin od podstaw - z nasionek. Pierwsze efekty mogę już podziwiać <dumna>.

Hmm... co więcej.


Częściej robię sobie domowe spa. Odpowiednie dbanie o skórę stało się dla mnie bardzo ważne, od momentu kiedy zaczęłam interesować się makijażem. Poza tym przekonałam się, że odrobina przyjemności dla samej siebie, nie jest taka zła.


Zainwestowałam też w lampę do paznokci. Kiedyś najzwyczajniej w świecie poszłabym do siostry lub kosmetyczki i nie musiałabym się martwić o ładne ręce.


Teraz w moim przypadku graniczy to z cudem. Po pierwsze podróże są mocno utrudnione, a do Polski mam 1250 kilometrów. Po drugie salony kosmetyczne czasem są czynne, a innym razem nie.

Dlatego postawiłam na naukę kolejnej nowej rzeczy i manicure robię sama :)


Moje umiejętności plastyczne nie należą do najwybitniejszych, ale jak na własne potrzeby to w zupełności wystarczają. Może nie namaluję sobie nic na paznokciach, ale ciekawy kolor też ratuje sytuację.


Zresztą, praktyka czyni mistrza. Dziś wyszły mi dużo lepsze niż za pierwszym razem (te na zdjęciu powyżej były pierwsze).


Piszę to nie dlatego, że chcę się pochwalić czego to ja nie robię, ale dlatego że dziś uświadomiłam sobie ile pandemia dała mi możliwości.


W normalnych warunkach pewnie więcej czasu spędzałabym na spotkaniach ze znajomymi, spacerach i podróżach. Teraz mam okazję rozwinąć się, spróbować czegoś nowego, a czasami zwyczajnie poleniuchować grając w grę.


Oczywiście wielu rzeczy mi brakuje, to bez wątpienia. Na przykład chciałabym zapisać się na naukę tańca, ale obecnie jest to niemożliwe. Jednak nie w tym rzecz. Chodzi o to, że nawet w tak trudnych czasach można znaleźć pozytywy, które dają kopa do działania i pozwalają cieszyć się życiem.


Mnie się udało. Spróbujcie i Wy!

47 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Mam grzywkę!

Comments


bottom of page