Dzisiejszy dzień jest dla mnie jednym z tych przełomowych. Wiecie... że coś się zaczyna, a coś się kończy.
Przez półtora roku pracy w jednym miejscu w Holandii i mieszkania Eindhoven... przyszła pora na dalsze zwiedzanie.
Co prawda mieszkania jeszcze nie zmieniam (to dopiero w najbliższych kilku miesiącach), ale od jutra idę do innego, nieznanego mi miejsca pracy (no dobra... byłam tam ze trzy razy, ale teraz wiem, że to na stałe).
Jak zwykle w takich sytuacjach czuję lekki smutek, bo zdążyłam się już przywiązać do okolicy oraz ludzi, ale z drugiej strony przemawia przeze mnie zew nowej przygody.
Nie wiem czy też tak macie, ale ja przed każdą zmianą czuję zarówno przerażenie, jak i ekscytację. To drugie jest jednak u mnie o wiele silniejsze i zawsze wygrywa.
Nie lubię stać w miejscu. Szczerze pojęcia nie mam jak moja rodzina, a teraz i mój narzeczony to wytrzymują, ale ja przynajmniej raz w miesiącu robię przemeblowanie. To nie musi być nic wielkiego... wystarczy, że zmienię ustawienie jednej szafki albo przesunę o kilka centymetrów stół, ale u mnie po prostu nic nie może być za długo takie samo, bo czuję nudę. Swoją drogą aż się boję co będzie jak już wybuduję sobie własny dom...
Wracając do głównego wątku - choć było mi przykro, że odchodzę, to w moim życiu musi się coś dziać. Nowa przestrzeń, nowe wyzwania, nowe mieszkanie, nowe podróże... nowa ja.
Dzięki temu już niedługo będę się mogła podzielić z Wami kolejnymi ciekawymi miejscówkami do zwiedzenia.
Szkoda tylko, że to wszystko zwala mi się na głowę nieco ponad półtora miesiąca przed ślubem, ale i to ma swoje dobre strony. Przynajmniej nie będę się stresować tylko jedną rzeczą i załatwię wszystko w tym samym czasie.
Staram się wychodzić z założenia, że to co nam się przytrafia, ma nie tylko złe, ale dobre strony. Szukam pozytywów i wtedy wiem, że będzie dobrze... cokolwiek miałoby mi się przytrafić.
Ahoj przygodo!
...
I pamiętajcie... pozytywne myślenie to podstawa dobrego samopoczucia.
コメント