Kolejka do lodów o godzinie 23, skutery w każdym zakamarku, 2 godziny czekania do restauracji, 18 kilometrów przebyte każdego dnia, a przede wszystkim przepiękne i majestatyczne stare miasto - zapraszam Was na wycieczkę po Rzymie.
Ale po kolei...
W tym roku po raz pierwszy odwiedziłam Włochy. To było wspólne marzenie moje i męża, więc wycieczka była dla nas wyjątkowa. Dodatkowo po raz pierwszy wybraliśmy się gdzieś bez znajomych, więc nie było pewności czy nie pozabijamy się spędzając całe dnie tylko we dwoje ;)
Początkowo mieliśmy zrobić sobie objazdówkę po całym kraju, ale szybko okazało się, że ja i mój mąż mamy zupełnie inne cele podróży, więc ostatecznie zdecydowaliśmy się na odwiedzenie każdego z miast po kolei. Nie mogliśmy zacząć inaczej jak od Rzymu.
Postanowiliśmy spędzić tam 6 dni - wydawało nam się to odpowiednie ze względu na ilość atrakcji i zabytków jakie tam na nas czekały. Trafiliśmy idealnie.
Zamówiliśmy bilety lotnicze, zarezerwowaliśmy mieszkanie, wykupiliśmy wcześniej wycieczki do Koloseum i Muzeów Watykańskich, sprawdziliśmy w Internecie co jeszcze warto zobaczyć w Rzymie, spakowaliśmy się i ruszyliśmy w tą niezwykłą podróż.
Na miejsce dotarliśmy późno, więc nasze pierwsze spotkanie z dawnym Cesarstwem odbyło się nocą. To był strzał w dziesiątkę, bo Rzym nocą wygląda po prostu bajecznie.
Wszystkie restauracje czynne są do późnych godzin nocnych, więc nie mieliśmy problemu ze znalezieniem makaronu do jedzenia. Pierwszy strzał nie był najlepszy, ale po pierwsze byliśmy głodni, a po drugie... potem było już tylko lepiej :)
Nasze mieszkanie znajdowało się zaraz przy Watykanie, więc do centrum Rzymu musieliśmy dojść ponad kilometr. Podekscytowani ruszyliśmy przed siebie i po chwili wędrówki zauważyliśmy ogromną kolejkę do tradycyjnych włoskich lodów. Stanęliśmy w niej i wiecie co... lody były PYSZNE!!!
To nie jedyna kolejka w jakiej musieliśmy stać. W Internecie znaleźliśmy restaurację z tysiącami pozytywnych ocen i żeby się do niej dostać musieliśmy czekać w kolejce przez 2 godziny.
Czy było warto? Jedzenie z pewnością nam smakowało, ale osobiście nie zrobiłabym tego drugi raz. W Rzymie jedzenie jest po prostu dobre, więc z łatwością znajdziecie miejsce, do którego nie będziecie musieli czekać.
Za to co z pewnością mogę Wam polecić to szukanie knajpek przy mało popularnych miejscach. Mają one niezwykły klimat, są tańsze, a jedzenie jest po prostu lepsze. Nam raz udało trafić się do bardzo przyjemnego miejsca na małym ryneczku, gdzie akurat trwał targ.
Jedzenie było przepyszne, a ja mogłam poczuć typowo włoski klimat.
Trafiliśmy tam zupełnie przypadkiem, bo moją uwagę przykuł posąg rodem z Assassin's Creed.
Jadąc do Rzymu nie chciałam widzieć tylko popularnych miejsc, bo mogłam przeoczyć właśnie takie perełki, a dodatkowo wszystkie restauracje przy dużych atrakcjach są oczywiście łatwo dostępne, ale niekoniecznie najlepsze.
Jak już jesteśmy w temacie jedzenia to muszę wspomnieć o McDonaldzie, bo i tego postanowiliśmy spróbować będąc w Rzymie. Co mnie zaskoczyło? Pierwszy raz w życiu dostałam kawę w filiżance! Na miejscu można kupić też kawałek parmezanu. Oferta różni się oczywiście trochę od tej dostępnej w Polsce. Moje serce skradły frytki, które były zalane serem i podane z kawałkami boczku.
O czym muszę wspomnieć mówiąc o Rzymie? Oczywiście o winie (które widzieliście już na zdjęciach przy okazji prezentowania jedzenia), ale i o drinkach. Chociaż fanką aperolu i campari nie będę to chętnie poznałam nowe smaki.
No dobrze. Była już pasta, ale co z pizzą? A i owszem, też spróbowaliśmy i muszę szczerze przyznać, że pizza rzymska skradła moje serduszko.
Jednak oferty w restauracjach są tak bogate, że jestem przekonana, że każdy znajdzie coś dla siebie. Nam nie udało się spróbować wszystkiego, bo chociaż Rzym odwiedziliśmy we wrześniu to i tak temperatura przekraczała 25 stopni i zwyczajnie nie chciało nam się jeść. Dlatego zazwyczaj ograniczaliśmy się do dwóch dań dziennie.
Muszę Wam też polecić małe piekarnie z pizzą na kawałki. Niektóre połączenia mogą naprawdę zaskoczyć. My po raz pierwszy jedliśmy na przykład pizzę z ziemniakami. Była wyjątkowo smaczna.
Zamykając temat jedzenia chciałabym wspomnieć jeszcze o śniadaniach i deserach. W pobliżu mieszkania znaleźliśmy knajpkę, którą odwiedziliśmy kilkukrotnie. Po pierwsze dlatego, że jedzenie było pyszne, a dodatkowo obsługa była bardzo uprzejma. Przy tej okazji sprzedam Wam mały patent. Jeśli spróbujecie zamówić coś po włosku lub pokażecie, że przestrzegacie zasad panujących w Rzymie (na przykład po 12 nie zamawia się tam cappuccino) to obsługa będzie Wami oczarowana i z pewnością doda Wam coś extra od siebie.
Ach... i jeszcze jedna ważna sprawa. Widzicie te pięknie wyglądające rogaliki na zdjęciu po lewej stronie? Ostrzeżenie... to nie jest krem, tylko czekolada! Wierzcie mi, nie da się ich zjeść w całości. Po raz pierwszy nawet espresso nie zabiło ich słodyczy.
No dobrze to teraz pora na atrakcje, a jest ich naprawdę dużo. My na swojej liście mieliśmy wspomniane już Koloseum, na które zdecydowaliśmy się z przewodnikiem, bo chcieliśmy zobaczyć je od środka poznając jego historię.
Osobiście jestem zadowolona i uważam, że było warto. Przy tej okazji zwiedziliśmy także Forum Romanum, w którym się zakochałam. Zejście na dół było najlepszą decyzją jaką mogłam podjąć, bo będąc w tych ruinach naprawdę poczułam się jakbym przeniosła się do Starożytnego Rzymu.
Odwiedziliśmy też najsłynniejszą fontannę di Trevi i wrzuciliśmy do niej pieniążka, by jeszcze wrócić do Rzymu. Podczas naszej całej wycieczki odwiedziliśmy ją kilkukrotnie i za każdym razem nie mogliśmy się jej nadziwić.
Natomiast największym rozczarowaniem był dla mnie Panteon. Zupełnie nie tego się spodziewałam. Myślałam, że mimo wszystko zachowało się tam cokolwiek z dawnej potęgi bóstw. Nic bardziej mylnego. Panteon poza charakterystycznym wyglądem nie jest dziś niczym innym jak bogato zdobioną świątynią chrześcijańską.
Poza tym pochodziliśmy po mieście mijając wiele pięknych fontann i placów, przypomnieliśmy sobie zeszłoroczne wakacje oglądając egipski obelisk, odwiedziliśmy Muzeum Narodowe, zobaczyliśmy schody hiszpańskie, czy też wybraliśmy się też na plac, gdzie nagrywano film Anioły i Demony.
Zapomniałabym o najważniejszym - na mapie naszej wycieczki nie zabrakło rzeźby wilczycy kapitolińskiej.
Byliśmy również w Watykanie i Zamku Anioła, ale o tym opowiem Wam następnym razem, bo temat jest tak obszerny, że wystarczy go na kolejny materiał.
Teraz czas na kilka ciekawostek oraz przydatnych informacji:
Będąc w Rzymie napotkacie ogrom skuterów. Generalnie... nie dziwię się. Gdy przylecieliśmy na lotnisko pierwszego dnia to ogromnie cieszyłam się, że nie zdecydowałam się na podróż autem, a po drugie, że przed przyjazdem zorganizowaliśmy sobie odbiór z lotniska i transport do mieszkania. To co zobaczyłam na ulicach zupełnie przekroczyło granice mojej wyobraźni. Uliczki są mega wąskie, a aut jest tyle, że ledwo się mieszczą. Gdyby nie skutery to ludzie wiecznie by się spóźniali.
Nie każdy wie (ja również nigdy o tym nie pomyślałam), że z Włoch pochodzi Pinokio. Jest tam park i muzeum jego imienia. Choć twórca powieści bardziej był związany z Toskanią to Włosi są tak bardzo związani z tą drewnianą kukiełką, że nawet w Rzymie spotkamy wiele elementów z jego podobizną,
Co może Was zaskoczyć to automaty z prezerwatywami na ulicy. Ja widziałam je już na Ibizie, ale nie miałam okazji zrobić zdjęcia, żeby Wam to pokazać, dlatego teraz nadrabiam zaległości.
W Rzymie bez problemu dogadacie się po angielsku. Gdy jako dziecko marzyłam o wyjeździe do Włoch bardzo martwiłam się, że bez znajomości włoskiego zwyczajnie sobie nie poradzę, ale naprawdę nie macie się o co bać. Nawet jeśli Włosi nie są skorzy do rozmowy to z łatwością Was zrozumieją, a w restauracji to w zupełności wystarczy.
Nawet na dworcu kolejowym i w pociągu nie będziecie mieć problemu z dogadaniem się z konduktorem. Z łatwością wyjaśnią Wam jak dojechać od punktu A do punktu B oraz jaki bilet musicie kupić.
Skąd to wiem? Kończąc wakacje chcieliśmy przeżyć jeszcze jedną przygodę i na lotnisko wybraliśmy się właśnie pociągiem. I zaprawdę była to przygoda, bo przez przypadek przejechaliśmy przystanek, ale na szczęście bilety regionalne są tam sprzedawane na dany odcinek i nie musieliśmy kupować drugiego, a dodatkowo pociągi kursują naprawdę często, więc zapas czasowy, który przeznaczyliśmy sobie na przejazd całkowicie nam wystarczył.
Zanim zaspamuję Was resztą zdjęć, chciałabym Wam na koniec opowiedzieć o mieszkaniu, które wynajęliśmy, bo mogę Wam je z czystym sumieniem polecić. Nie dość, że widok z okna był na Kaplicę Świętego Piotra, to jeszcze właścicielka była bardzo pomocna i niezwykłe miła. Na toast z okazji przyjazdu do Rzymu dostaliśmy butelkę białego wina, na śniadanie otrzymaliśmy rogaliki, a na wyjazd buteleczkę oliwy.
Nasz wyjazd był niezwykły nie tylko ze względu na spełnione marzenie, ale również przez cudownych ludzi, których tam spotkaliśmy.
Rzymie... z pewnością jeszcze Cię odwiedzimy!
Wam moi drodzy życzę miłej niedzieli, a teraz zapraszam na SPAM zdjęciowy :)
Comments