top of page
Zdjęcie autoraszalonawiewiora

Mój pierwszy raz z... koreańskim BBQ

Od jakiegoś czasu jestem ogromną fanką koreańskich seriali. Oglądam je na potęgę i gdy tylko kończę jeden to od razu znajduję coś innego, co wydaje mi się równie ciekawe.


I chociaż mamy sezon świąteczny to mój Netflix po raz pierwszy w życiu nie nasuwa mi bożonarodzeniowych tytułów :D


No dobra, ale co mają seriale do BBQ? Już śpieszę z wyjaśnieniem.


W pracy dużo rozmawiałam ostatnio na temat seriali, które oglądam, bo naprawdę sposób ich budowy i rozwój akcji jest czymś dotąd dla mnie niespotykanym. A jak to z produkcjami telewizyjnymi bywa - pokazane jest w nich codzienne życie ludzi, a co za tym idzie również jedzenie.


Koreańczycy (przynajmniej serialowi) często udają się do restauracji, gdzie można samemu usmażyć sobie mięsko i warzywa na grillu. Uznałam, że to musi być ciekawe doświadczenie i bardzo chciałam tego spróbować.


Po rozmowie ze znajomymi z pracy okazało się, że w Holandii jest kilka knajpek, które oferują taką usługę.


Wczoraj mój mąż obchodził swoje urodziny (jeszcze raz Wszystkiego Najlpeszego!), dlatego uznałam że będzie to idealny moment, żeby gdzieś się razem wybrać.


Wspólnie wybraliśmy więc jedną z polecanych koreańskich restauracji i ruszyliśmy na przygodę.


Wybór padł na "Miss Kim" w Arnhem. Mieszkaliśmy w tamtejszej okolicy przez chwilę 5 lat temu, więc była to też dla nas dobra okazja, żeby przypomnieć sobie "stare śmieci".


Restauracja okazała się strzałem w dziesiątkę! Spróbowaliśmy tam wielu pyszności.

Karta jest bardzo bogata i jestem przekonana, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Na początek warto jednak wspomnieć o zasadach panujących w restauracji i samym sposobie zamawiania.


Rezerwujecie stolik na 120 minut i tyle macie też czasu na zamawianie jedzenia. Płacicie około 34 -37 euro (w zależności czy odwiedzacie to miejsce na tygodniu czy w weekend) za osobę i jecie do woli przez 2 godziny. W jednej rundzie możecie zamówić maksymalnie 5 "dań" na osobę i po ich zjedzeniu możecie złożyć kolejne zamówienie, a to po to, by nie marnować jedzenia. Napoje i niektóre produkty są płatne dodatkowo. Wszystko robicie za pomocą tabletu, który obługa przynosi Wam na sam początek.

W tym miejscu warto jest także wspomnieć o metalowych pałeczkach, które również możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej. Jestem przyzwyczajona do drewnianych i na początku trudno było mi się przyzwyczaić, ale ostatecznie jakoś to poszło :)


No dobra to teraz kilka słów na temat samego jedzenia. Wspólnie z mężem spróbowaliśmy tam kilku naprawdę interesujących i zaskakujących pozycji.


Właśnie tam skosztowałam najlepszych (jak do tej pory) krewetek w życiu. Miałam okazję usmażyć na grillu kałamarnicę, kaczkę, czy żeberka.

Mięso wyróżniało się naprawdę bardzo dobrą jakością. Marynata też zrobiła robotę. Poza tym do jedzenia dobraliśmy sobie kimchi oraz białą rzodkiewkę.


W menu znajdziecie też zupy, pierożki, sajgonki, warzywne dodatki, czy różne rodzaje bowl. Jest też kilka pysznych sosów do wyboru.

Nie mogłabym zapomnieć o deserach i lodach. Tutaj też nieźle się zaskoczyłam, bo te smaki były mi do tej pory nieznane.


W tym miejscu warto jest wspomnieć o lodach o smaku liczi (na zdjęciu widoczne z prawej strony). Były niezwykle zjawiskowe, więc jeśli będziecie mieć okazję wybrać się do tej restarucji to koniecznie polecam.

Na koniec coś, co chodziło za mną od dłuższego czasu. Soju to tradycyjny, koreański napój alkoholowy. Poza wersją oryginalną są też wersje smakowe.


Wiecie co? W tej restauracji też to mieli.


Truskawkę polecam. Oryginalny niezbyt przypadł mi do gustu, ale z fantą wchodzi całkiem nieźle ;)


Co prawda jedna butelka kosztuje ponad 10 euro, ale uważam że warto próbować nowych rzeczy i na to chętnie wydaję pieniądze, bo przecież właśnie doświadczenia zostają z nami na zawsze.


Zrobiłam też dwa zdjęcia z wnętrza restauracji. Była bardzo przyjemna.



Jeśli ktoś lubi śpiewać to dostępne jest tam także osobne pomieszczenie z karaoke. Restauracja jest prowadzona przez Azjatów i "czuć" że smaki nie są podrabiane. I chociaż nigdy (jeszcze) w Korei nie byłam to chociaż na chwilę mogłam przenieść się do Azji.


I wiecie co? Chociaż fanką ryb nie jestem, to naprawdę są to moje klimaty :)


Restaurację serdecznie polecam, a ja poza zadowolonym brzuszkiem dodatkowo znalazłam kolejny cel podróży na przyszłość.


Miłej niedzieli i do następnego razu! Trzymajcie się cieplutko ;)



50 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page