Pierwszy raz zaczynam wpis od wideo, ale uznałam, że będzie to idealne wprowadzenie Was w dzisiejszy nastrój.
Nigdy, ale to nigdy w życiu nie spodziewałam się, że będę miała okazję zobaczyć i posłuchać na żywo mój ulubiony zespół muzyczny. "Panic! at the Disco" od wielu, wielu lat jest moim numerem jeden, a wczoraj spełniło się moje marzenie, by być na ich koncercie.
Było to dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowe wydarzenie z racji, że nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się być na tak dużym koncercie z zagraniczną gwiazdą w roli głównej.
Podczas występu nie zabrakło zarówno utworów ze starych płyt jak i z najnowszego albumu. Piszczałam, śpiewałam i biłam brawa jak szalona po każdym numerze. Oczywiście najbardziej po tych, które zaliczają się do moich ulubionych.
Jestem ZACHWYCONA!
Ale muszę Wam szczerze wyznać, że totalnie nie jestem przyzwyczajona do koncertów i na początku trudno było mi wczuć się w panującą atmosferę. Jednak z każdą piosenką rozkręcałam się coraz bardziej, aż po kilku totalnie zapomniałam o tym, że nie jestem na sali sama. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Liczyłam się tylko ja i muzyka.
Generalnie musicie mi wybaczyć, bo nie nagrywałam za dużo. Chciałam faktycznie przeżyć ten koncert, a nie skupiać się na telefonie, ale z drugiej strony chciałabym umilić Wam tekst krótkimi filmikami, dlatego wrzucę Wam kilka i mam nadzieję, że wybrałam takie na których mnie nie słychać :)
Swoją drogą zawsze zastanawiałam się czy wokalista tego zespołu naprawdę śpiewa tak dobrze na żywo i nie zawiodłam się. Brendon Urie naprawdę ma niesamowity głos.
Na koniec mam dla Was jedno przesłanie. Idźcie w świat i spełniajcie marzenia, bo naprawdę warto. W końcu liczą się tylko przyjemne momenty, które uda Wam się doświadczyć.
Ja do tej pory nie mogę uwierzyć jakie mam szczęście, że przez ostatnie kilka lat udało mi się spełnić część moich marzeń (a zaufajcie mi, mam ich naprawdę dużo).
Właśnie dzięki takim chwilom jestem wdzięczna za każdy dzień jaki jest mi dane przeżyć.
Comments