Po pięciu latach udało mi się wreszcie wybrać do Keukenhof - holenderskiego ogrodu, który przy pomocy kwiatów na wiosnę zamienia się w bajkową krainę.
Za każdym razem jakoś przegapiałam moment, w którym atrakcja była czynna dla odwiedzających. Poza tym ja trochę tak mam, że jeśli chcę gdzieś jechać w weekend to najpierw, gdy tylko najdzie mnie ochota, muszę kupić bilety. W innym przypadku często znajduję tysiąc wymówek, dla których powinnam zostać w domu albo zdecydować się na coś w bliższej okolicy.
Dlatego tym razem postanowiłam nie popełnić tego błędu i bilety kupiłam już kilka tygodni temu. I wiecie co? Rano zapowiadali opady deszczu, a do tego nie chciało mi się tam jechać, więc gdyby nie fakt że wydałam już pieniądze to pewnie zostałabym na tyłku w swoich czterech ścianach.
Niemniej jednak - udało się! Na miejsce dojechaliśmy w miarę sprawnie, a że bilety kupiliśmy na godzinę 10:30 to nie było jeszcze problemu z wjazdem na parking, nie wpadliśmy też w dziki tłum ludzi. Owszem, było całkiem sporo zwiedzających, ale dało się przeżyć.
Jakbyście chcieli wybrać się z psem to też jest taka opcja. Nie można wchodzić do pawilonów, ale po terenie ogrodu można poruszać się swobodnie.
My nie chcieliśmy narażać psiaka na przepychanie się w tłumie oraz na złe warunki atmosferyczne, więc jadąc tam pierwszy raz i nie znając jeszcze specyfiki tego miejsca, ostatecznie postanowiliśmy zostawić go w domu.
Muszę Wam powiedzieć, że dobrze się stało, bo choć ludzi nie było może sporo to i tak w niektórych miejscach robił się ścisk. Do tego jeszcze poszukiwania dobrej miejscówki na zrobienie zdjęcia i wciśnięcie się w nią - było wyzwaniem. I takim oto sposobem po godzinie spaceru mieliśmy już trochę dość.
Po parku pochodziliśmy może 2 lub 2,5 godziny i uznaliśmy, że tyle wystarczy. Choć wszędzie było pięknie, to mimo wszystko nie jesteśmy ogrodnikami. Od tego "przesytu" kwiatowego, po pewnym czasie przestaliśmy dostrzegać ich piękno. Każdy kolejny wydawał się podobny do poprzedniego. Aż doszliśmy do stwierdzenia, że to po prostu "kwiatek jak kwiatek".
I chociaż jednak nie padało, to dzisiejszy dzień był bardzo duszny, dlatego od przebywania w towarzystwie krzewów i kwiatów powietrze zdawało się bardzo ciężkie, aż rozbolały nas głowy.
Dodatkowo to już praktycznie ostatnie tygodnie, w których ogród jest otwarty, więc niektóre okazy były po prostu przekwitnięte, co trochę psuło niektóre wystawy.
Jakby nie było, ogród wywarł na mnie naprawdę ogromne wrażenie, dlatego gorąco go Wam polecam. Sama marzę o tym, żeby zabrać tam moją mamę, bo ona kocha kwiaty i z pewnością nie będzie chciała wyjść stamtąd tak szybko jak ja :)
Tymczasem muszę się Wam pochwalić zdjęciami, które udało mi się zrobić. A wierzcie mi, o niektóre musiałam ostro "zawalczyć".
Mam dla Was też trzy filmiki.
Tymczasem życzę Wam miłego wieczoru i do zobaczenia! :)
Comments