Dziś nieco o... tańcu. Dlaczego? Bo właśnie dzisiaj odbyła się moja pierwsza lekcja z tej dziedziny. A w zasadzie nie moja, tylko nasza.
Jak niektórzy z Was wiedzą, 1 sierpnia mam ślub. Razem z narzeczonym stwierdziliśmy więc, że nie możemy wyglądać jak dwa drewna i trochę się rozruszamy.
Początkowo myśleliśmy o wzięciu kilku lekcji z podstawowych ruchów tanecznych. Później jednak doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie to wyglądać jeśli nauczymy się jakiegoś prostego układu.
Piosenkę wybraliśmy już dawno, wystarczyło znaleźć jeszcze osobę, która w magiczny sposób poskłada nas i melodię w całość.
Dzięki znajomym odkryliśmy szkołę tańca w Holandii prowadzoną przez Polkę i to na dodatek... w Eindhoven, gdzie aktualnie mieszkamy. Lepiej być nie mogło.
Oczywiście jak to w moim życiu bywa... nie obyło się bez komplikacji.
Mieliśmy rozpocząć naukę już kilka miesięcy temu, żeby na spokojnie opanować układ i kroki, ale jak wszyscy dobrze wiedzą, w międzyczasie pojawił się koronawirus i z naszych planów nici.
Na całe szczęście, do ślubu jeszcze ponad dwa miesiące i właśnie dziś udało nam się wznowić lekcje.
Pierwszą część układu dostaliśmy w formie filmu już kilka tygodni temu. Powiem Wam, że strasznie trudno uczy się patrząc na coś, starając się odwzorować wszystkie kroki, ale nie mieć pewności czy dobrze się je wykonuje, bo nikt Cię nie poprawia.Plusem jest za to możliwość zatrzymania filmu w dowolnym momencie i dokładnego przyjrzenia co dzieje się na obrazku. Udało nam się nie pozabijać z narzeczonym, więc mogę to śmiało dopisać do listy osobistych sukcesów. A wierzcie mi... mało brakowało. Z drugiej strony, skoro przetrwaliśmy wspólną naukę tańca bez instruktora to liczę, że wszystko przetrwamy.
Wracając do tematu. Do lekcji na żywo podchodziłam raczej spokojnie, ale gdy stanęłam na sali... ogarnęło mnie przerażenie. "Co ja właściwie robię, przecież ja nie tańczę" - myślałam sobie.
Jednak po kilku krokach wyluzowałam się i jakoś poszło. Co prawda niewiele pamiętam z całej godziny lekcji, ale spokojnie... wszystko mamy nagrane, więc na spokojnie będę mogła przećwiczyć układ jeszcze kilka razy w domowym zaciszu. Może tym razem obejdzie się bez kilkukrotnego rzucania nauki i zrzucania na siebie winy o błędy w krokach.
Szczerze... polecam Wam lekcje tańca (najlepiej na żywo). Czuję, że dzięki ćwiczeniom nie będę się aż tak stresować pierwszym tańcem. O ile można w ogóle mówić tu o jakieś skali przerażenia, bo z pewnością będzie to ogromne przeżycie. I jak mawia mój narzeczony... po tym... to już z górki.
Swoją drogą... zakochałam się w lustrach z sali tanecznej. Ale byłoby super mieć takie w domu. Tylko kto by to czyścił...
ความคิดเห็น