Podczas tygodniowego urlopu w Polsce, miałam okazję gościć w Poznaniu.
Tę piękną (moim zdaniem) stolicę województwa wielkopolskiego zwiedziłam już po raz drugi.
No dobra... nie całe miasto, ale to co dla mnie najważniejsze, czyli rynek.
Nie obyło się też bez kupienia rogali świętomarcińskich, które tradycyjnie przygotowywane są z okazji Dnia Świętego Marcina, ale w Poznaniu można je kupić w każdej cukierni, przez cały rok.
Na potrzeby tego materiału pozwolę sobie nazwać je rogalami marcińskimi, a to dlatego, że do święta Macina jeszcze trochę... (dla ciekawskich dodam, iż przypada ono na 11 listopada).
Wracając do głównego tematu.
Tym razem byłam w Poznaniu na zaproszenie kolegi z podstawówki (nie sądziłam, że po tak długim czasie będę do tej pory utrzymywać z kimkolwiek kontakt, ale jak wiadomo życie potrafi zaskakiwać), który mieszka nieopodal Poznania.
Wizyta ta przywołała wiele wspomnień. Nie tylko tych szkolnych, ale również dotyczących tego miasta.
Tak się skała, że pięć lat temu, pod koniec października, też odwiedziłam stolicę Wielkopolski przy okazji PGA, czyli Poznań Game Arena.
Wydarzenie to będę mieć w swojej pamięci do końca życia. Nie dość, że był to mój pierwszy wspólny wyjazd z obecnym mężem (a wtedy świeżym chłopakiem) to dodatkowo z przyjaciółmi, z którymi połączyła mnie gra komputerowa League of Legends.
Nigdy nie spodziewałam się, że dzięki wirtualnemu światu znajdę osoby tak bliskie memu sercu.
Poniżej moje pierwsze zdjęcie z mężem (ech... tacy młodzi):
Nie mogłam się też oprzeć, żeby dodać zdjęcie z targów... Panowie - wybaczcie :D
Żeby nie było, podczas tego wyjazdu też zrobiłam kilka zdjęć:
P.S. Wojtek, Dominika jestem ciekawa naszego kolejnego spotkania i już nie mogę się doczekać. Tym razem zapraszamy do nas i dziękujemy za cudowny czas u Was :)
Comments