Dziś chciałabym się Wam pochwalić moim małym, osobistym sukcesem :)
W tym roku postanowiłam, że o siebie zadbam, zacznę zdrowo się odżywiać i regularnie ćwiczyć. Chciałam się po prostu dobrze ze sobą poczuć, zwiększyć swoją odporność, a przy okazji poprawić swój wygląd.
Ale wiecie jak to jest z postanowieniami noworocznymi... szybko się o nich zapomina.
Jednak ku mojemu zaskoczeniu minął miesiąc, a ja swoich wciąż się trzymam. Nigdy nie miałam ogromnej determinacji do tego typu rzeczy i bardzo szybko się poddawałam, ale jak widać nie tym razem.
W zeszłym roku udało mi się wytrzymać z regularnymi ćwiczeniami do czerwca, a potem jakoś tak po prostu przestałam. Byłam na siebie zła, ale nie potrafiłam znaleźć ponownej motywacji.
Niemniej tym razem, jestem zdziwiona tym bardziej, że moje zdrowe odżywianie nie ogranicza się tylko do gotowania wartościowych dań, ale przy tym odstawiłam również całkowicie słodycze i alkohol. O ile z tym drugim trudno nie było, tak słodkości bardzo lubię, dlatego bałam się że napotkam w tym przypadku wiele przeszkód. Do tej pory mam czasem ochotę (zwłaszcza w niedzielę po obiadku) na czekoladę lub ciasteczko, ale generalnie - spodziewałam się że będzie znacznie gorzej.
Tymczasem po miesiącu przestało mi już zupełnie przeszkadzać, gdy ktoś (najczęściej mój mąż) wyciąga sobie słone lub słodkie przekąski do filmu.
Do tego wszystkiego zaczęłam biegać. Co prawda na bieżni, ale zawsze. Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że wielokrotnie podchodziłam do tego obiecując sobie, że wstanę rano przed pracą i pójdę pobiegać... na tym się kończyło, bo w głębi siebie wiedziałam, że i tak nie wstanę albo, że pogoda będzie mi przeszkadzać.
Dlatego dla ludzi, którzy borykają się z tym samym problemem, a koniecznie chcą coś zmienić - serdecznie polecam bieżnię.
Mnie udało się ją nabyć do domu, bo na siłownię też nie mogłam się zebrać. Poza tym przy koronawirusie trudno trafić czy będą czynne, czy niekoniecznie. Uznałam więc, że łatwiej będzie mi ją kupić i postawić w mojej małej, prywatnej siłowni.
Dodam do tego, że ja wcale nie lubię biegać, ale po pierwsze - skoro wydałam już tyle pieniędzy, to nie chcę tego zmarnować (dla mnie to jedna z najlepszych motywacji), po drugie - skończyły mi się wymówki w głowie, a po trzecie - gdy zobaczyłam, że moja kondycja każdego dnia się poprawia to uderzyła we mnie ogromna fala motywacji.
Teraz nawet gdy okropnie mi się nie chce, to i tak wskakuję na bieżnię chociaż na 30 minut.
Trzymajcie proszę kciuki, żeby moja motywacja się nie skończyła i żebym wytrwała w swoim postanowieniu :)
Póki co nie daję za wygraną, bo widzę duże zmiany w moim organizmie. Schudłam 3 kilogramy, lepiej się czuję, mam więcej energii i wróciło mi pozytywne nastawienie do życia. Więcej się śmieję, mam więcej pomysłów i nie mam już ochoty całe dnie siedzieć na kanapie (pomijam fakt, że jeszcze jej nie mam).
Kilka dni temu zaczęłam również suplementację witaminową, więc jak tylko zobaczę jakieś efekty (lub ich brak) to z pewnością się tym z Wami podzielę :D
Rada na dziś? Trwajcie w postanowieniach, bo naprawdę warto! Razem damy radę :D
Comments