Nasza przygoda w Niemczech nie trwała długo, ale nawet podczas tak krótkiego pobytu dało się zaobserwować kilka różnic w porównaniu do Polski. I nie chodzi tu tylko o płatności w euro zamiast w złotówkach, lepsze drogi, czy zupełnie odmienne od naszego budownictwo.
Mam tu na myśli na przykład całe pola wiatraków, czy panele słoneczne na praktycznie każdym domu, a nawet na polach.
Jednak jedną z rzeczy, która zdziwiła mnie najbardziej były tunele na autostradach. Przejeżdżaliśmy pod co najmniej kilkunastoma. Każdy porośnięty był lasem, a zwierzęta mogły spokojnie przechodzić z jednej strony zieleni na drugą. Wyglądało to mniej więcej tak:
Warto także wspomnieć, że jadąc do Niemiec trzeba się przygotować na to, że nie z każdym dogadamy się po angielsku. Wygląda to tak (z czym spotkaliśmy się kilkukrotnie), że mówiąc do kogoś po angielsku, dostajemy odpowiedź w języku niemieckim. W wielu przypadkach da się jednak domyślić o co chodzi.
Co ciekawe, a co bardzo mnie zaskoczyło, spotkaliśmy się z bardzo miłą obsługą kelnerską w zwykłej... burgerowni. Zresztą to, że głównym daniem były tam burgery, to nie znaczy, że wewnątrz miejsce to wyglądało jak typowa knajpka tego typu. W środku czekały na nas eleganckie stoliki, które kelner nakrywał dopiero, gdy ktoś przy nich usiadł. Wyszliśmy stamtąd najedzeni i zszokowani. Na koniec sprawdziliśmy też szybko w bardzo pomocnym narzędziu jakim jest Internet, jak zostawia się napiwki w Niemczech, bo w zależności od kraju, są co do tego różne zwyczaje. Okazało się, że aby zrobić to poprawnie u naszych sąsiadów, trzeba poinformować kelnera o zamiarze zostawienia napiwku. Jeśli zrobimy to "po cichu", kładąc pieniądze na stole, obsługa może nas zawrócić, mówiąc że zapomnieliśmy zabrać kasy.
Przechodząc powoli do Holandii, chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden ciekawy aspekt. Życie w Niemczech jest zdecydowanie tańsze w porównaniu z Królestwem Niderlandów, dlatego z miejscowych nikogo nie dziwi, że osoby które pracują w Holandii w niedalekiej odległości od granicy, wybierają za miejsce zamieszkania Niemcy i codziennie dojeżdżają do pracy, bo jest to dla nich dużo tańsza opcja... i to naprawdę DUŻO TAŃSZA. Ale o cenach porozmawiamy już innym razem.
Co do Holandii różnic w porównaniu z Polską jest sporo. Pewnie nie wymienię wszystkich, ale tym razem skupię się na tych, które można zauważyć już na pierwszy rzut oka.
Zacznę od najważniejszych dla wielu z nas... na stacjach paliw nie kupimy tu alkoholu i to żadnego. Dostaniemy za to świeże bukiety kwiatów i pozostałe artykuły, jak w Polsce. Warto dodać, że stacje nie są tu czynne całodobowo, a tylko do 23. Potem musimy szukać takich, które są obsługiwane przez automaty.
Wracając na moment do tematu alkoholu, to w supermarketach dostaniemy tylko piwo i wino (zapomnijcie o słodkim) oraz likiery. Czasem, niektóre sklepy mają jeszcze specjalne oddzielone od reszty strefy, do których można się dostać po uprzednim poproszeniu o to obsługi. Tam znajdują się mocniejsze trunki. Co się tyczy jeszcze supermarketów, warto zabrać ze sobą gotówkę, bo w wielu z nich nie zapłacimy polską kartą. W sumie to zakupy zrobimy tylko przy pomocy holenderskiej. Zwłaszcza jeśli mówimy o sklepie w małej miejscowości.
Podobnie jak na stacjach, również w marketach znajdziemy mnóstwo świeżych kwiatów. Tu wybór jest naprawdę spory, bo można kupić nie tylko sadzonki, czy cebulki, ale także kwiaty cięte, bukiety robione na miejscu, a nawet całe kompozycje. Zobaczcie:
Jak już mogliście zobaczyć na Instagramie i Facebooku, w holenderskich sklepach znajdziecie gotowe torebki z potrzebnymi składnikami do stworzenia wybranego przez Was dania. Chcecie zrobić spaghetti, lasagne, czy zupę pomidorową, a nie wiecie jak? Nic prostszego, wystarczy wybrać odpowiednie opakowanie, a wszystko co niezbędne znajdziecie w środku. Jeszcze nie miałam okazji sprawdzić tego osobiście, ale gdy zabranie mi pomysłu na obiad to będzie to pierwsza rzecz po którą sięgnę. Z pewnością podzielę się z Wami wrażeniami.
Ostatnią rzeczą, o której wspomnę są... pisanki. W Holandii można je kupić przez cały rok. Tutaj święta nie są niczym szczególnym, a kolorowe jajka dzieci zjedzą chętniej, niż zwykłe. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie odkryłam jeszcze skąd takie zamiłowanie.
Osobiście sprawdziłam co to za wynalazek, kupując takie jajka na minione święta Wielkanocne. Okazało się, że to ugotowane już na twardo jajka, którym następnie maluje się skorupkę. Szczerze... smakuje to jak powiedzmy zwykłe jajko, tylko ładnie wygląda :)
Comments