Wydawałoby się, że na urlop jedzie się po to, żeby odpocząć. Też tak myślałam, dopóki nie zaczęłam wracać na wolne do Polski.
Od mojego ostatniego przyjazdu minął tydzień (kolejny przede mną), a ja nie mam już sił. Dodatkowo zastanawiam się ile jeszcze muszę zrobić i kiedy znajdę na to wszystko czas.
Oczywiście za napisanie dzisiejszego tekstu, również wzięłam się na ostatnią chwilę, bo cały dzień byłam w rozjazdach. Dlatego też szukając inspiracji na nowy post stwierdziłam, że podzielenie się z Wami moimi przemyśleniami na temat "wypoczynku", będzie idealne.
Kiedy już uda się zawitać do Polski musisz pojechać do rodziców, babć oraz dziadków, jednej i drugiej ciotki... nie mówiąc już o spotkaniu się z przyjaciółmi. Jakby tego było mało, to zostaje jeszcze cała masa spraw do załatwienia w urzędach, sklepach, lekarzach i wielu innych miejscach, których nie mogę nawet zliczyć.
Urlop jest fajny, jeśli możesz gdzieś pojechać, coś zwiedzić. Wyjechać i niczym się nie przejmować. Niestety, nie jest to takie proste. Zwłaszcza, jeśli nie masz swojego własnego domu i kręcisz się między jedną, a drugą rodziną. Na krótką metę jest to bardzo fajne, ale na dłuższą... człowiek marzy o własnym mieszkaniu i czterech kątach. Dlatego dwa tygodnie w Polsce to dla mnie absolutne maksimum... ale przynajmniej widoki mam ładne.
W Holandii mając swoje mieszkanie, mogę po pracy usiąść i robić to na co mam ochotę. Mogę rozstawić kosmetyki oraz ciuchy gdzie chcę, a nie trzymać wszystko w walizkach. W Polsce jestem cały czas w trasie.
Jednak z drugiej strony szkoda poświęcać mi wolny czas na wyjazd na wakacje, zamiast spotkać się z bliskimi. W końcu widzę ich tak rzadko. Zazwyczaj też staram się załatwić wszystkie sprawy w pierwszym tygodniu, by w drugim troszkę odpocząć.
Dobrze robi mi spotkanie się z przyjaciółmi i chwila relaksu. Wyjście do knajpy, na kręgle, czy do kina. Staram się cieszyć tymi małymi rzeczami. Dziś na przykład podczas pogoni udało mi się nakłonić do pozowania to piękne zwierzę:
Spotkałam je przez przypadek, gdy akurat jechałam na groby bliskich mojego narzeczonego. Nie mogłam nie zatrzymać się na chwilę i nie zrobić mu zdjęcia. Jego rodzina nie chciała pozować mi tak jak on, ale cóż... im również strzeliłam kilka fotek :)
Wracając do samego urlopu to po kilku wizytach w naszym ojczystym kraju, stwierdziłam, że najważniejsze jest dla mnie spotkanie z bliskimi, nawet za cenę ciągłego biegu i kilku niedogodności, a odpocząć mogę przecież po powrocie do Holandii.
Commenti