Nie chce mi się, nie mam czasu, nie mam ochoty, nie dzisiaj, jestem zmęczona, za późno, jutro, nie przed pracą, mam jeszcze czas - ile razy szukałam wymówki na zrobienie czegoś, tyle razy udawało mi się ją znaleźć...
Gdybym tak szybko znajdowała też nowe, pozytywne pomysły to byłabym dzisiaj w zupełnie innym miejscu, ale nie ma co marudzić.
Ostatecznie nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W końcu udało mi się wziąć za siebie... no przynajmniej częściowo, ale jak mówi moje ulubione w ostatnim czasie stwierdzenie "step by step". Zmiany trzeba wprowadzać krok po kroczku, byle do celu.
Być może już o tym wspominałam, ale moim największym wrogiem zawsze był brak odpowiedniej motywacji i regularności. Udało mi się to przezwyciężyć jeśli chodzi o prowadzenie tego bloga, z czego jestem cholernie dumna.
Tak samo, a nawet gorzej miałam również z ćwiczeniami. W tym przypadku wymówki wprost sypały mi się z rękawa. Jednak to także udało mi się pokonać. Nie powiem, łatwo nie było. Maksymalnie po miesiącu zawsze się zniechęcałam, bo efekty były dla mnie zbyt małe.
Ostatnim razem zawzięłam się w sobie naprawdę mocno, bo zwyczajnie nie mogłam już na siebie patrzeć. Zupełnie przestałam się sobie podobać i postanowiłam, że muszę to zmienić, nie widziałam innego wyjścia.
Na początku zmuszałam się do ćwiczeń, wiedziałam, że tak trzeba, ale nie sprawiało mi to większej przyjemności. Znajdowałam sobie w internecie różne rodzaje ćwiczeń i starałam się wszystko prawidłowo powtórzyć.
Po pewnym czasie zaczęłam dostrzegać ogromne zmiany, a tak naprawdę to inni zaczęli je zauważać, a mnie dało to dużego kopa do dalszej pracy.
Zanim się obejrzałam, a ćwiczenia zaczęły sprawiać mi ogromną radość i dziś nie wyobrażam sobie, żeby opuścić trening chociaż przez jeden dzień (a jeśli już mi się zdarzy, to bardzo źle się z tym czuję). 30 minut dziennie w zupełności wystarcza mi do dobrego samopoczucia. Czasem ćwiczę też więcej, ale ze względu na dużo ruchu w pracy, staram się nie przeginać.
Pracuję także nad wyeliminowaniem z diety rzeczy, które niekoniecznie pozytywnie wpływają na moje zdrowie. Wychodzi mi to z różnym skutkiem, ale przynajmniej próbuję.
Wciąż mam problem z regularnym stosowaniem kremów. Wiecie, kupuję sobie coś na poprawę wyglądu, a po kilku dniach zapominam tego stosować. Muszę nad tym popracować. Tak samo jak nad łykaniem skrzypu, czy czegoś na odporność. Wciąż próbuję się też zmotywować do wcześniejszego wstawania, co jest w moim przypadku niezmiernie trudne. Nie poddaję się jednak i próbuję dalej, aż do skutku.
Nieistotne z czym macie problem. Chodzi mi po prostu o to, by się nie poddawać. W życiu trzeba szukać nie wymówek, a sposobów na zmotywowanie się. Nie lubię siedzieć w miejscu, a mimo że ciągle coś się działo, to swoim marudzeniem nie mogłam pokonać pewnego progu, swojej własnej bariery. Wciąż było mi czegoś mało i nie mogłam odnaleźć w tym wszystkim siebie.
Chcę to zmieniać, cały czas się doskonalić i chciałabym poradzić Wam dzisiaj to samo. Życie nie polega na staniu w miejscu, a na stałym odkrywaniu, poznawaniu nowych rzeczy, ciągłym rozwoju. Zmiany są dobre i nie można się ich bać. Przecież zawsze wyciągamy z nich jakieś wnioski. Nigdy nie jest na nie za późno, bo jak mawiają... do odważnych świat należy.
Podbijmy go razem.
Comments